Ułatwienia dostępu

Offcanvas Section

 

Kilka tysięcy osób, głównie rodziny z dziećmi, spotkało się 1 maja w Jemielnicy na obchodach pierwszego Diecezjalnego Święta Rodziny. W trakcie uroczystej Mszy św. biskup opolski Andrzej Czaja na nowo powołał Bractwo św. Józefa, które działało tu w czasach cysterskich, i zawierzył je opiece bł. Jana Pawła II.
 
Uroczystość rozpoczęła się pielgrzymką z kościoła św. Rodziny do pocysterskiej świątyni pw. Wniebowzięcia NMP w Jemielnicy, gdzie pod przewodnictwem biskupów opolskich rozpoczęła się Msza św. w intencji rodzin.
W homilii bp Czaja przypomniał, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a my wszyscy jesteśmy jego dziećmi. Hierarcha zwrócił uwagę na to, że często nie potrafimy żyć tą perspektywą, a stan naszego chrześcijaństwa można zobaczyć w jednym z obrazów jaki daje nam Ewangelia św. Matusza. Mówi on o mieszkańcach Nazaretu, rodzinnego miasta Jezusa, którzy pomimo cudów przez Niego czynionych i Jego mądrości powątpiewali w Jego boskość. - To się niestety dzieje też w Kościele. Słowa Jezusa: „tylko w swoim domu i w swojej ojczyźnie może być prorok lekceważony” są nadal aktualne – powiedział hierarcha i przypomniał, że to my, Kościół, jesteśmy tu na ziemi domem i ojczyzną dla Jezusa.
Bp Czaja przypomniał, że Bóg jest obecny jest nie tylko w świątyni, podczas liturgii, ale także w słowach Pisma Świętego, a przez chrzest również w każdym wiernym. – Taki jest stan rodziny chrześcijańskiej, że w niej jest pełno Boga – powiedział biskup. Zachęcił do refleksji nad postawą nazarejczyków i rachunku sumienia nad tym, czy nie marnujemy łaski, jaką jest obecność Boga pośród nas i w nas. Zdaniem biskupa tym co skłania nas do zwątpienia w Bożą obecność jest nasza codzienność. – Przecież nie możemy powiedzieć, że naprawdę żyjemy Bogiem jeśli tak łatwo zostawiamy naszą modlitwę, żyjemy po swojemu i nie zachowujemy przykazań – zauważył biskup i dodał, że aby doznać uzdrowienia trzeba najpierw pokornie stanąć przed Bogiem w prawdzie.
Przypomniał, że tak jak niedowiarstwo mieszkańców Nazaretu uniemożliwiło Jezusowi czynienie cudów, tak i my swoim brakiem wiary uniemożliwiamy Bogu działanie. – Nam tak wiele cudów dziś potrzeba, bo już w niektórych momentach ludzkich sił nie wystarcza. Potrzebujemy dziś cudów, ingerencji Bożej wprost, by rodzina na ziemi znowu stała się zdrowa, czyli Bogiem, a nie dobrobytem i dostatkiem, silna. A jeśli tak to nie możemy dalej powątpiewać i lekceważyć obecności Boga pośród nas – powiedział bp Czaja
Opolski ordynariusz wskazał także na Świętą Rodzinę, jako na ideał, którym na nowo trzeba się nam zauroczyć. – Trzeba nam dziś żyć łaską dziecięctwa Bożego tak, jak żyła Święta Rodzina Bożym Dziecięciem, bo wszyscy jesteśmy nim obdarowani – powiedział bp Czaja i dodał, że Jezusa trzeba zobaczyć w każdy swoim bliskim. – To co czynisz dla współmałżonka, dziecka, taty, mamy, teścia czy teściowej czyń tak, jakbyś to dla Pana czynił – powiedział bp Czaja.
W trakcie Mszy św. odczytano także dekret biskupa opolskiego Andrzeja Czai erygujący na nowo Bractwo św. Józefa w Jemielnicy. Będzie ono działać jako stowarzyszenie publiczne zrzeszając mężczyzn i młodzieńców powyżej 18. roku życia. Bractwo zawierzone zostało opiece św. Józefa i bł. Jana Pawła II, aby prowadziło jego członków do świętości oraz przynosiło wiele dobra rodzinom i całemu Kościołowi opolskiemu
W ramach pierwszych obchodów Diecezjalnego Święta Rodziny w Jemielnicy odbyła się także sesja popularno-naukowa poświęcona Bractwu św. Józefa, nabożeństwo ku jego czci i spotkanie mężczyzn zainteresowanych udziałem w Bractwie. W przeddzień święta na nocnym czuwaniu ku czci św. Józefa z biskupem Andrzejem Czają spotkała się ponad pół tysięczna rzesza młodzieży z całej diecezji.

 

O możliwości wprowadzenia podatku kościelnego w Polsce dyskutowali uczestnicy debaty, jaka odbyła się w Opolu na zakończenie międzynarodowej konferencji, poświęconej finansowaniu wspólnot wyznaniowych w Polsce i krajach niemieckojęzycznych. Jej uczestnicy zgodnie przyznali, że niemożliwa jest w Polsce adaptacja niemieckiego wzorca finansowania Kościołów, a największe nadzieje związali z modelem włoskim, czyli dobrowolnym odpisem części podatku na rzecz wybranej wspólnoty wyznaniowej.
 
Zalety i wady podatku kościelnego, który w Niemczech został wprowadzony w XIX w. przedstawił ks. prof. Stephan Haering z Uniwersytetu Monachijskiego. Podkreślił, że jest to pewne i stabilne źródło dochodów dla diecezji, z którego wpływy stanowią od 75 do 90 proc. ich budżetu. Wierni odprowadzają, w zależności od regionu Niemiec, od 8 do 9 proc. podatku dochodowego na rzecz wspólnoty wyznaniowej, do której należą. Realizuje się więc zasada samofinansowania się wspólnot wyznaniowych przez jej członków. Ks. Haering wśród wad podatku kościelnego wymienił jego przymusowy charakter. Osoby, które i tak już są zdystansowane do Kościoła mogą się jeszcze bardziej od niego oddalać, aż po wystąpienie z jego szeregów, gdyż taki akt wiąże się z możliwością zwolnienia z płacenia podatku kościelnego.
Jak zaznaczył ks. prof. Piotr Stanisz, kierownik Katedry Prawa Wyznaniowego KUL, chcąc wyznaczyć nowy sposób finansowania Kościoła należy wziąć pod uwagę uwarunkowania panujące w Polsce. W tej perspektywie wątpliwa staje się możliwość zaadaptowania systemu niemieckiego, chociażby ze względu na konflikt takiego rozwiązania z polską konstytucją, która gwarantuje każdemu obywatelowi prawo do nieujawniania swojego światopoglądu. Zdaniem ks. Stanisza, jeżeli dojdzie do zmiany modelu finansowania Kościoła katolickiego i innych związków wyznaniowych w Polsce, zapewne przyjęte zostaną rozwiązania charakterystyczne dla Włoch. Polegają one na możliwości przekazania przez podatników części podatku dochodowego od osób fizycznych na rzecz wybranego związku wyznaniowego. Ks. Stanisz zaznaczył jednak, że na obecnym etapie trudno jeszcze uważać takie rozwiązanie za przesądzone.
Zdaniem Tomasza Mincera z Instytutu Obywatelskiego, ewentualne wprowadzenie podatku kościelnego w Polsce skutkowałoby problemami z utrzymaniem płynności finansowej wśród małych wspólnot wyznaniowych. – Mimo, że w przypadku Kościołów ewangelickich kwoty płynące do nas z funduszu kościelnego nie są nominalnie, ani procentowo wysokie, to jednak pozwalają nam funkcjonować i realizować nasze cele statutowe – powiedział Mincer. Jego zdaniem debata na temat zmiany finansowania wspólnot wyznaniowych w Polsce odbywa się w najgorszym możliwym czasie i to także z winy samych Kościołów, które nie przygotowały się wcześniej na zmianę nastrojów politycznych na antykościelne. Jest ona jednak także szansą dla Kościołów, żeby w większym stopniu nawiązały dialog ze swoimi wiernymi i wyrobiły w nich poczucie odpowiedzialności za wspólnoty do których należą.
Na wsparciu Kościoła ze środków publicznych, zdaniem prezesa KAI Marcina Przeciszewskiego, najbardziej korzysta społeczeństwo, gdyż ze środków tych finansowana jest głównie praca na rzecz dobra wspólnego. To przede wszystkim zaangażowanie na rzecz edukacji, praca charytatywna i kulturotwórcza. – Niemcy, którzy płacą podatek kościelny, nie są naiwnym narodem, tylko wiedzą, że gdyby państwo przejęło od Kościoła te zadania na rzecz społeczeństwa, to ich koszt byłby o wiele wyższy. Kościół wyręcza państwo w bardzo wielu zadaniach – powiedział redaktor Przeciszewski. Prezes KAI nawiązał także do raportu agencji o stanie finansów Kościoła w Polsce. Oszacowano w nim, że roczna łączna kwota, jaką państwo wspiera Kościół katolicki to ok 500 mln zł. Natomiast wkład Kościoła na rzecz społeczeństwa w Polsce, w tym zakresie w jakim Kościół zastępuje państwo, może być szacowany na co najmniej 3–4 mld zł. – Za te niecałe pół miliarda złotych Kościół w Polsce wykonuje zadania warte wielokrotnie więcej. W związku z czym wszystkie formy wsparcia finansowego są dla Państwa niezwykle opłacalne – zauważył prezes Kai.
Zdaniem Przeciszewskiego polski paradoks polega na tym, że wszelka forma wsparcia Kościoła przez państwo błędnie jest traktowana jako uprzywilejowanie. Redaktor zauważył także, że w zdecydowanej większości państw - członków Unii Europejskiej, które zwykle politycy stawiają jako wzór, rozwiązania finansowe są o wiele bardziej korzystne dla wspólnot kościelnych i poza skrajnie lewicowymi ugrupowaniami nikt przeciwko temu nie protestuje.
Przeciszewski zwrócił też uwagę na notoryczne wprowadzanie w błąd opinii publicznej w sprawie zwrotu mienia kościelnego przez komisję majątkową. Decydowała ona tylko o tym, co zostało zagrabione Kościołowi przez komunistów z pominięciem prawa. Z kolei mienie zabrane na mocy ustawy o dobrach martwej ręki nie mogło być zwrócone, bo ta ustawa do dziś w swoim zasadniczym zarysie obowiązuje. Jak podkreślił prezes KAI, Kościołowi chodzi o to, że państwo nie wywiązało się z tych obowiązków, jakie na siebie nałożyło, tj. zewidencjonowania dóbr odebranych Kościołowi i przekazanie mu zysku z ich użytkowania. Zdaniem specjalistów dobra te przynoszą państwu rocznie co najmniej 200 mln zł zysku. – To zatem, co państwo przekazywało na fundusz kościelny, jest dowodem na systematyczne niewywiązywanie się przez stronę państwową z zobowiązań prawnych, zapisanych w ustawie martwej ręki – powiedział Przeciszewski i dodał, że w związku z tym państwo polskie jest dziś ogromnym dłużnikiem.
Redaktor Przeciszewski podzielił także opinię ks. Stanisza o tym, że podatek kościelny na wzór niemiecki nie sprawdziłby się w Polsce także z przyczyn mentalnościowych, a modelem, który z powodzeniem przyjąłby się w naszych realiach, jest model włoski, który mieści się zarówno w polskiej mentalności, jak i w polskim systemie prawnym. - Wprowadzenie takiego rozwiązania na gruncie wewnątrzkościelnym stałoby się ważnym instrumentem uświadamiania wiernym współodpowiedzialności za Kościół także w wymiarze materialnym, czego w polskiej wspólnocie Kościoła rzymskokatolickiego bardzo brakuje – powiedział Przeciszewski i dodał, że rozwiązanie takie byłoby też szansą na uzdrowienie i większą transparentność wewnętrznych finansów Kościoła.

 

Jeśli dziś mamy budować Kościół, a w nim naśladować ojcostwo Boga, to właśnie w postawie wyczekiwania na tych, którzy Kościół opuścili – mówił do opolskich prezbiterów metropolita górnośląski abp Wiktor Skworc, który był gościem wielkanocnego dnia skupienia dla kapłanów diecezji opolskiej. Tegoroczne „Emaus”, które odbyło się w kościele św. Brykcjusza w Gościęcinie, zgromadziło blisko 300 księży.
 
Arcybiskup wskazał współczesne wyzwania pracy duszpasterskiej. – Budowanie Kościoła staje się dzisiaj coraz trudniejsze. Kościół powinien być domem wszystkich, a nieraz przestaje nim być. Dostrzegamy, że trwa swoista „wyprowadzka” z Kościoła szczególnie ludzi młodych – powiedział abp Skworc i wskazywał na możliwe przyczyny tego zjawiska.
– Może to słabość naszego świadectwa, a może rozpowszechniona przez kulturę postawa zbuntowanego syna marnotrawnego z ewangelicznej przypowieści, który w imię wolności żąda wydania części majątku i wyprowadza się z ojcowskiego domu – zastanawiał się i zaznaczył, że duszpasterze powinni naśladować postawę miłosiernego Ojca z tej przypowieści.
– Jeśli dziś mamy budować Kościół, a w nim naśladować ojcostwo Boga, to właśnie w postawie wyczekiwania na tych, którzy Kościół opuścili. To wyczekiwanie nie wyraża się bezczynnością, lecz modlitwą i nową ewangelizacją. Powinniśmy nieść światło Chrystusa do nawet najbardziej zdegradowanych środowisk, gdzie żyje często człowiek zraniony i uzależniony – powiedział hierarcha.
Abp Wiktor Skworc zwrócił także uwagę na potrzebę modlitwy i wsparcia dla kapłanów, którzy odeszli z Kościoła. – Otaczajmy ich modlitwą bez stygmatyzacji i tępienia, jednak nazywając ich grzechy po imieniu, otwierając ich na przestrzeń terapii, nawrócenia i pokuty.
Odwołując się do dziedzictwa poprzednich pokoleń duszpasterzy, metropolita zaznaczył, że i dzisiejsi kapłani powinni proklamować Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, oraz iść za nim dźwigając krzyż. - Ten krzyż na ramionach biskupa i kapłana to naprawdę nie jest biżuteria. To jest konkretna rzeczywistość, którą trzeba podejmować - zaznaczył.
Kościół św. Brykcjusza w Gościęcinie obchodzi w tym roku 350. rocznicę powstania, z tej okazji dni skupienia dla kapłanów diecezji zorganizowano właśnie w tym miejscu.

 

- Gdy w całości oddamy Jezusowi swoje serce, wówczas zamieszka w nim miłość Boża. Wtedy tak naprawdę będziemy zdolni kochać po Bożemu - powiedział w wielkanocny poranek biskup opolski Andrzej Czaja podczas Mszy św. rezurekcyjnej, która odbyła się w opolskiej katedrze. Hierarcha zaznaczył także, że całkowite poświęcenie się Jezusowi to realna droga do przemiany świata.
W swojej homilii biskup opolski nawiązał do słów „Zmartwychwstałem i zawsze jestem z Tobą”, które pochodzą z antyfony na wejście liturgii Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego. Hierarcha przypomniał, że choć te słowa Jezus przede wszystkim kieruje do Ojca, to są to także słowa Jezusa do nas.
– Jezus choć umarł - żyje i jest z nami, a Jego Krzyż dowodzi jak bardzo nas miłuje i pragnie naszego szczęścia. I to jest to zasadnicze orędzie, ta Dobra Nowina, która wybrzmiewa w sposób szczególny w czas tych Wielkanocnych Świąt – powiedział bp Czaja. Wskazał przy tym na postać św. Piotra, który przyjąwszy to orędzie z zapałem i zaangażowaniem mówił o cudzie Nowego Życia dla ziemi.
Hierarcha przypomniał ewangeliczne obrazy, jak poszczególni uczniowie, niewiasty i pierwsi wyznawcy Jezusa przekonywali się o Jego Zmartwychwstaniu. – Oni to swoje doświadczenie żywego Chrystusa, który choć umarł żyje, przekazali nam – zaznaczył biskup i podkreślił, że ów przekaz radosnej nowiny o Zmartwychwstaniu jest dla nas wielką łaską.
– Ten przekaz stanowi orędzie, które podnosi na duchu, krzepi i pobudza do dzielenia się nim. Bo jakże zatrzymać w sobie tę wieść, że Jezus żyje, że jest z nami, i że nas bezgranicznie miłuje – mówił bp Czaja.
Opolski ordynariusz zaznaczył jednak, że potrzeba nam na nowo zobaczyć treść tego orędzia. – Prawda, którą ono zwiastuje ma niesamowite przełożenie na nasze życie – zaznaczył hierarcha i dodał, że abyśmy mogli to odkryć trzeba podjąć wysiłek drogi ku zobaczeniu i uwierzeniu. - Trzeba niejako wyjść z siebie, ze swej codzienności i wejść w Boży świat, który jest pośród nas. Nie można tego odkładać na później, a wyjątkowo dogodnym momentem są właśnie te Święta i cały okres Wielkanocny – podkreślił biskup.
Bp Czaja zwrócił uwagę, że współczesnym chrześcijanom potrzebny jest także zapał misyjny – Potrzeba obudzić to wielkie pragnienie mówienia o Chrystusie, dzielenia się nim – zachęcał hierarcha.
"Gdybyśmy życie poświęcili Jezusowi to byśmy naprawdę byli zaczynem życia Bożego w tym świecie i inny byłby ten świat" – podkreślił biskup diecezji opolskiej.

 

O źródłach i skali przemocy dyskutowali w sobotę 3 marca uczestnicy drugiej konferencji z cyklu „Oblicza przemocy”, która odbyła się na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. Tym razem prelegenci wiele uwagi poświęcili przemocy w rodzinie i wobec rodziny.
 
Jak mówi ks. prof. Piotr Morciniec, dyrektor Instytutu Nauk o Rodzinie WTUO i główny organizator konferencji, -temat przemocy jest bardzo trudny ponieważ, jeśli przyjrzeć się statystykom, czyli tej części danych, która została odkryta i zauważona, to jest to problem, który narasta w zastraszającym tempie. Jest też ta druga części góry lodowej, o której nie wiemy, która dokonuje się w domowych zaciszach. Duchowny zaznacza, że dopóki nie widzimy wielowymiarowości i skali problemu, dopóty może nam się wydawać, że sprawa dotyczy tylko patologii. - Rzeczywistość natomiast pokazuje, że wiele jest przemocy ukrytej i dokonującej się „w białych rękawiczkach”. Często ofiary są tak zależne od sprawcy, że nie chcą mówić o swoim cierpieniu, że nie potrafią się od niego uwolnić i mu przeciwstawić. – mówi ks. Morciniec.
O kontekście przemocy w rodzinie w wymiarze regionalnym i uniwersalnym mówiła w swoim wystąpieniu Sylwia Mazur, kierownik Referatu Polityki Społecznej Departamentu Zdrowia UMWO. Zauważa ona, że trudno dziś mówić o skali przemocy w rodzinach zamieszkujących województwo opolskie w stosunku do pozostałych regionów naszego kraju, gdyż jak dotąd nie zostały przeprowadzone w tym zakresie badania, które uwzględniałyby Opolszczyznę. – To co jednak można stwierdzić to fakt, że liczba aktów przemocy w rodzinach wzrasta na przestrzeni ostatnich lat. Pocieszające może być to, że zmniejsza się jednocześnie liczba aktów przemocy wobec małoletnich i nieletnich do 18. roku życia – mówi Mazur i dodaje, że coraz częściej ofiarami przemocy w rodzinie stają się także mężczyźni. – Świadczy to o tym, że mężczyźni przestają się bać zgłaszać do instytucji, które świadczą pomoc dla ofiar przemocy. Zwiększa się także świadomość społeczna – mówi Sylwia Mazur. W ostatnich latach diametralnie zmienił się także profil sprawcy przemocy. – Jest to niejednokrotnie osoba na poziomie, dobrze wykształcona i inteligentna – zauważa Mazur i podkreśla, że czynnikami wywołującymi agresję stają się coraz częściej zmieniający się styl i tempo życia i związany z nimi stres.
Temat „Agresja wobec życia – przemoc wobec rodziny” poruszył dr Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny portalu Fronda.pl i adiunkt na Wydziale Nauk Społecznych i Administracji Wyższej Szkoły Informatyki, Zarządzania i Administracji. Zdaniem dr. Terlikowskiego za często mówi się dziś o przemocy w rodzinie ponieważ mamy bardzo nieostrą definicję rodziny. – W rodzinie, tzn. w małżeństwie zawartym przynajmniej przed urzędnikiem stanu cywilnego, przemoc występuje statystycznie o wiele rzadziej niż w przypadku konkubinatu. Wrzucenie konkubinatów i małżeństw do jednego worka pozwala wygodnie rozmyć kwestię odpowiedzialności i decyzji – powiedział Terlikowski i dodał, że bardzo często mówienie o przemocy w rodzinie jest formą przemocy wyrządzanej na rodzinie.
Zdaniem publicysty rodziny są dziś stygmatyzowane, jako środowiska, w których szczególnie często rodzi się przemoc. - Nie mamy ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w szkole, a o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie mamy. A przecież szkoła jest miejscem dużo bardziej generującym przemoc niż rodzina – zauważa dr Terlikowski. Najistotniejsze zdaniem redaktora naczelnego „Frondy” jest pytanie: „jak dużo może państwo?”. – Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że państwo jest fundamentalną rzeczywistością i ono może zrobić wszystko, łącznie z wkroczeniem w rzeczywistość rodzinną. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. To rodzina jest bardziej pierwotna i państwo pewnych praw wobec rodziny zwyczajnie nie ma – mówi dr Terlikowski i dodaje, że ochrona rodziny przed przemocą to jest również ochrona jej przed przemocą państwa. Publicysta zauważa także, że „kiedy znika moralność to próbujemy wszystko ustalić prawnie, a to jest zwyczajnie niemożliwe”.
Zagadnieniu „Sprawca przemocy czy ofiara? Uwarunkowania przemocy w rodzinie” przyjrzała się Barbara Leszczyńska ze Specjalistycznego Ośrodek Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Opolu. Zauważyła, że choć w człowieku drzemie potencjał do przemocy, to nie jest tak, że z natury jest on agresywny i zły. Jej zdaniem, czynniki kulturowe, społeczne i wychowawcze mają duże znaczenie i to one generują właściwie sprawców przemocy.
Leszczyńska wskazała także na „eurosieroctwo”, jako zjawisko charakterystyczne dla Opolszczyzny, które wytworzyło specyficzny dla regionu profil sprawcy przemocy. – Rodziny śląskie, których członkowie emigrują zarobkowo, doświadczają często wielu dramatów związanych z rozstaniami. Osoby pracujące za granicą przyjeżdżają na weekend do domu i odreagowują swoje frustracje i napięcia związane z pracą w obcym kraju i rozłąką z rodziną. To dramatyczny wzorzec przemocy wobec własnej rodziny – mówi Leszczyńska. Zauważa także, że dzisiaj na szczęście upada stereotyp śląskiej rodziny, która doskonale sobie radzi, co ośmiela członków tych rodzin do szukania pomocy i wsparcia.
Konferencja „Skala i źródła przemocy” została zorganizowana przez Katedrę Bioetyki i Etyki Społecznej Instytutu Nauk o Rodzinie WTUO i Samorząd Województwa Opolskiego. Była to druga z cyklu konferencji „Oblicza przemocy”. Kolejna planowa jest na jesieni tego roku.

Zgodnie z art. 8 ust. 1 Dekretu ogólnego w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych w Kościele katolickim wydanym przez Konferencję Episkopatu Polski w dniu 13 marca 2018 r. (dalej: Dekret) informuję, że:

  1. Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest Diecezja Opolska z siedzibą przy ul. Książąt Opolskich 19 w Opolu, reprezentowana przez Biskupa Diecezjalnego Andrzeja Czaję;
  2. Kontakt do Inspektora ochrony danych w Diecezji Opolskiej to: tel. 77 454 38 37, e-mail: [email protected];
  3. Pani/Pana dane osobowe przetwarzane będą w celu zapewnienia bezpieczeństwa usług, celu informacyjnym oraz pomiarów statystycznych;
  4. Przetwarzanie danych jest niezbędne do celów wynikających z prawnie uzasadnionych interesów realizowanych przez administratora lub przez stronę trzecią, z wyjątkiem sytuacji, w których nadrzędny charakter wobec tych interesów mają interesy lub podstawowe prawa i wolności osoby, której dane dotyczą, wymagające ochrony danych osobowych, w szczególności, gdy osoba, której dane dotyczą, jest dzieckiem;
  5. Odbiorcą Pani/Pana danych osobowych jest Diecezja Opolska oraz Redaktor Strony.
  6. Pani/Pana dane osobowe nie będą przekazywane do publicznej kościelnej osoby prawnej mającej siedzibę poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej;
  7. Pani/Pana dane osobowe z uwagi na nasz uzasadniony interes będziemy przetwarzać do czasu ewentualnego zgłoszenia przez Pana/Panią skutecznego sprzeciwu;
  8. Posiada Pani/Pan prawo dostępu do treści swoich danych oraz prawo ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania zgodnie z Dekretem;
  9. Ma Pani/Pan prawo wniesienia skargi do Kościelnego Inspektora Ochrony Danych (adres: Skwer kard. Stefana Wyszyńskiego 6, 01-015 Warszawa, e-mail: [email protected]), gdy uzna Pani/Pan, iż przetwarzanie danych osobowych Pani/Pana dotyczących narusza przepisy Dekretu;
    10. Przetwarzanie odbywa się w sposób zautomatyzowany, ale dane nie będą profilowane.